sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 3.

To znowu ja :) Ta sama irytująca, nachalna, nieodpowiedzialna i zatruwająca Wam życie osóbka.
Ten rozdział nie jest specjalnie długi, więc wstawię go teraz. A co mi tam.
Jutro znów wyjeżdżam, tym razem nad nasz piękny polski Bałtyk. Do tego okropnie mi się nudzi.
Jakoś tak dzisiaj nie wiem co ze sobą zrobić :/
W taki oto sposób, rozdział 3.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A piosenka na dzisiaj to Harry Styles- Don't let me go <3

Zasnęłam. Muzyka ukoiła gonitwę myśli. Mimo tego całą noc męczyły mnie koszmary. Budziłam się z wrażeniem, że słyszę odgłosy bójki. Zakrywanie głowy poduszką niewiele pomagało. W końcu cudem udało mi się zignorować dziwne dźwięki i odpłynąć. Z lekkiego snu wyrwało mnie ciche stukanie w szybę. Zwlokłam z łóżka moje ociężałe ciało i powolnym krokiem podeszłam do okna. Na jeszcze pokrytym poranną rosą trawniku z garstką kamyków w dłoni stał Harry.
Kiedy na jego widok nie wykonałam żadnego ruchu, przełożył do prawej ręki niewielki kamień i rzucił nim w moją stronę. Ten odbił się od szyby i bezdźwięcznie opadł na ziemię. Nie chciałam żeby Hazz i jego kamyki obudziły rodziców w pokoju obok, więc kiwnęłam mu, że zaraz zejdę. Chwyciłam telefon z szafki nocnej. Do rozpoczęcia lekcji mieliśmy jeszcze prawie dwie godziny. Stwierdziłam, że i tak nie dam rady już zasnąć, więc nie zaszkodzi jeśli wyjdę dziś wcześniej. Wyjęłam z szafy czarne rurki, sweter z wzorem flagi UK i z gotowym zestawem weszłam do łazienki. Na prysznic nie było już czasu, więc tylko nałożyłam codzienny makijaż i doprowadziłam włosy do ładu. 
Już po chwili schodziłam na dół, jedną ręką wkładając książki do torby, a drugą trzymając się poręczy w razie gdybym przegrała z grawitacją. W ramach śniadania zabrałam ze stołu jabłko i dwie babeczki z nadzieniem truskawkowym. Kiedy uporałam się z trampkami i stanęłam obok Hazzy na trawniku, podałam mu jedno z ciastek.
- Hej- przywitał się cicho.- Jak się spało?
- Kiepsko. Bywało lepiej.
- Mhm.
Zerkałam na niego, kiedy szliśmy w ciszy po wykładanym kostką chodniku. Oczekiwałam jakiś wyjaśnień, zapewnienia, że wszystko już jest dobrze, chociaż jednego słowa wytłumaczenia. Nie doczekałam się.
- Naprawdę nic mi nie powiesz? Masz zamiar udawać, że nic się nie wydarzyło?
- Nie- westchnął.- Sam nie wiem. To skomplikowane.
- Wytłumacz mi tylko dlaczego rzuciłeś się na Nathana. Powiedział ci coś? Zalazł za skórę?- przeczesałam włosy palcami.- Bo w tej chwili nie ma to dla mnie najmniejszego sensu.
Przez chwilę myślałam, że mnie nie usłyszał. Szedł ze wzrokiem wbitym w ziemię, jakby moja obecność w ogóle go nie obchodziła. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. W naszej paczce zawsze to on był tym beztroskim i uśmiechniętym. Ale coś się zmieniło.
- Harry- ponagliłam go.- Jest coś o czym nie wiem?
- Masz zamiar jeszcze się z nim spotkać?- zapytał, jak gdyby nie słyszał mojego pytania.
Odwróciłam głowę tak, aby spojrzeć mu w twarz. Miał ściągnięte brwi i usta zaciśnięte w wąską linię. Bardzo chciałam wiedzieć o czym myślał w tamtej chwili.
- Tak, spotkamy się jeszcze. Ale co to ma...
- Posłuchaj- po raz pierwszy tego dnia na mnie spojrzał.- Jestem twoim przyjacielem odkąd pamiętam i nie pozwolę, żeby jakiś chłopak... żeby ktokolwiek zniszczył to, co jest między nami.
Przez chwilę analizowałam jego słowa. Pomimo poważnego wyrazu jego twarzy, ja rozciągnęłam usta w uśmiechu.- Oj Harry, Harry. Ty jednak jesteś zazdrosny.
- To nie o to...- urwał, bo  zbliżyłam się do niego i przytuliłam.- No dobrze. Masz mnie. 
- Zawsze byliśmy przyjaciółmi i zawsze nimi będziemy.
Atmosfera nareszcie się rozluźniła. Poszwędaliśmy się jeszcze trochę po mieście i zahaczając o budkę z hot-dogami poszliśmy na lekcje.
- Dzisiaj ci nie odpuszczam i wracamy razem- zawołał loczek, kiedy rozstawaliśmy się przy szafkach.- Czekam na ciebie przy pomniku po lekcjach.
- Jeśli się nie zgubię to będę- odpowiedziałam zanim zniknął w tłumie uczniów.
Z notatnikiem pod pachą ruszyłam w stronę sali plastycznej. Włosy zaczęły przysłaniać mi widoczność, więc zebrałam je w niedbały kok, który zabezpieczyłam dwoma ołówkami. Kiedy przekroczyłam próg pracowni, uderzyła mnie fala zapachu akwareli i świeżo zakupionego płótna. Na moje szczęście, rzadko kto tu bywał pomijając mnie i woźnego po sześćdziesiątce, który ledwo widział czubek własnego nosa.
Zajęłam swoje miejsce przy oknie, wyjęłam z torby szkicownik i pozbawiłam fryzurę jednego ołówka. Nie miałam zamiaru rysować niczego konkretnego. Zaczęłam od oczu. Potem pojawił się nos, a zaraz po nim usta. Ani się obejrzałam, kiedy skończyłam szkicować zarys szczęki i zabrałam się za włosy. Twarz chłopaka była prawie gotowa.
- Masz talent- usłyszałam za sobą znajomy głos.
Pospiesznie zakryłam rysunek inną kartką.
- To tylko szkic...
- Bardzo udany szkic. Jestem ładniejszy niż w rzeczywistości.
- To nie miałeś być ty... Samo tak wyszło- twarz oblał mi rumieniec, co nie umknęło Nathanowi. Uśmiechnął się ciepło po czym dodał, że chce być pierwszą osobą, która zobaczy efekt końcowy.
Teraz nie było sensu zabierać się ponownie do pracy. Zebrałam więc swoje klamoty i wytarłam ręce brudne od ołówka.
- Masz na dzisiaj jakieś plany?- Nath przeszedł obok i stanął tak, aby mieć mnie w zasięgu wzroku. 
- Akurat dzisiaj jestem zajęta. Obiecałam Harry'emu, że to z nim spędzę popołudnie. Może jutro?
- Nie ma sprawy- przejechał ręką po włosach na ten swój charakterystyczny sposób.- A skoro już się umawiamy to może podasz mi swój numer?
- Pewnie- wyciągnęłam wilgotną od wody rękę w jego stronę. Wystukałam na klawiaturze numer mojego telefonu i oddałam go chłopakowi.
- Nie masz nic przeciwko, żebym teraz cię zostawiła? Muszę trochę popisać, nadrobić zaległości.
- Piszesz książkę?- na jego twarzy pojawiło się zainteresowanie.
- To nic wielkiego... Po prostu hobby.
- Może kiedyś uda mi się przeczytać choć kawałek- uśmiechnął się.
- Kto wie- przygryzłam wargę.- To co, do zobaczenia.
- Zaczekaj- w ostatniej chwili złapał mnie za rękę, uniemożliwiając odejście. Spojrzałam na nasze splecione dłonie, czując ciepło oblewające moje policzki.- Mogę dzisiaj zadzwonić?
- Jasne- odpowiedziałam, przypominając sobie o oddychaniu.
Chłopak pogłaskał kciukiem wierzch mojej dłoni po czym delikatnie rozluźnił chwyt. Jeszcze raz spojrzałam w jego zielone oczy i wyszłam z klasy zamykając za sobą drzwi.






2 komentarze:

  1. Ale słodziaki z nich :)
    Zakochali sie w niej i to obaj :P
    3mam kciuki za akcje w nn ;*
    Pisaj sybko bo chce wiedzoec co bedIe
    Wpadnij do mjoe pliska :D

    OdpowiedzUsuń
  2. łoo, Harry nie badź zazdrosny ! trzeba sie dzielić ! :D
    Świetnie mi sie czytało xd
    Na razie Nath jest słodki.
    Tak jadę na "Miasto Kości". Chciałam jechać do Bydgoszczy.
    Prosze, zapisz do mnie na tt: @AlaShadowhunter

    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń