niedziela, 23 czerwca 2013

Prolog

Powracam do Was :) Mam nadzieję, że w wielkim stylu.
Przyznaję, że opornie idzie mi pisanie nowego opowiadania. Pewnie dlatego, że zanim zaczęłam je publikować, pisałam tylko dla siebie. Teraz dodatkowo pojawiła się trema i wieczne poprawki, żeby było idealnie. Bez niepotrzebnego rozwodzenia się, piosenka na dzisiaj to The Wanted- Drunk on love <3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przez chwilę słyszę tylko swój urywany oddech.
Moje ciało łaknie tlenu.
Czuję chłód wody oblewającej moją twarz.
Nie umiem pływać... powinnam utonąć, lecz nadal unoszę się na powierzchni.
Nagle zdaję sobie sprawę z czyjejś obecności.
Jego silne ramiona obejmują mnie w talii. Utrzymują mnie przy życiu.
Jego ciało daje mi poczucie bezpieczeństwa.
Jego krzyki docierają do mnie jak przez mgłę.
'Uniosę powieki choć na sekundę... choć na sekundę, żeby ostatni raz ujrzeć jego twarz'- myślę.
Tak, to on. Zawsze przy mnie był, a ja tego nie widziałam. Głupia byłam. Mam za swoje.
Z tego co wiem, to się chyba karma nazywa.
- Nie zostawię cię, słyszysz mnie?
- Nie masz innego wyboru- staram się mówić spokojnie i wyraźnie, mimo że moim ciałem wstrząsają dreszcze.
- Nie ma mowy!- chłopak nie ustępuje.- Będziesz żyć. Wyciągnę cię stąd.
Jestem za słaba na sprzeczanie się z nim. Ostatki sił odeszły wraz z wyciągnięciem Nathana na powierzchnię wody. Ale było warto.
Może i Martyna miała rację. Pomyliłam się. Kocham go, ale... No właśnie. Ale.
- Trzymaj się mnie, jakoś damy radę. Razem- w jego oczach widzę błaganie. Wiem, że zrobiłby dla mnie wszystko. Zawsze odbierał moje 'nagłe' telefony o 3 w nocy. Ratował mnie z trudnych sytuacji, w które ostatnimi czasy regularnie wpadałam. Był moim przyjacielem, a może nawet kimś więcej.
Uśmiecham się, pomimo drżenia warg.- Dziękuję ci za wszystko. Przepraszam, że nie widziałam tego wcześniej. Byłeś, jesteś i zawsze będziesz najważniejszą osobą w moim życiu.
- Nie mów tak. Nie mów tak, jakbyś się ze mną żegnała- już nie powstrzymuje łez. Teraz płyną swobodnie po jego poszarzałej od zimna twarzy.
- Kocham cię- szepczę, czując, że tracę władzę nad moim ciałem. Rozluźniam uścisk dłoni i zaczynam zsuwać się po powierzchni zniszczonej łódki do wody. Nim chłopak orientuje się, co zamierzam, moja głowa znika pod taflą jeziora. W tej chwili nie ważę ani grama. Spadam powoli na dno. Płuca pieką już od zbyt długiego wstrzymywania oddechu, a on... Nie ustępuje. Widzę jego sylwetkę płynącą w moim kierunku. Nigdy nie ma zamiaru ustąpić, teraz to rozumiem.
Niestety zbyt długo jestem odcięta od tlenu. Czuję jak lodowata woda wypełnia mi płuca. Oczy zaszły mi mgłą. Ostatnie co widzę to promienie słońca przebijające się przez taflę jeziora i ciemną postać na ich tle.