środa, 24 lipca 2013

Rozdział 4.

Piosenka na dzisiaj to Jay McGuiness - Out of time <3

- Oddawaj to!
- Najpierw mnie złap.
- Oddawaj to ty wredny, mały, przebiegły potworze- Harry dostał zadyszki od ganiania mnie i recytowania moich 'zalet'.
- Ciągle chodzisz w czapkach. Choć raz pokaż światu swoje loczki. Są urocze- droczyłam się z nim, wciąż trzymając nakrycie głowy poza jego zasięgiem.
- Oddasz po dobroci albo będziemy się gniewać.
- Co mi zrobisz wielkoludzie?- nie przemyślałam zbytnio tego pytania.
 W jednej chwili Hazz znalazł się tuż obok i przerzucił sobie mnie przez ramię, jak gdybym nic nie ważyła.
- Dobra, cofam to! Poddaję się. Puszczaj!- śmiałam się i uderzałam dłońmi o jego plecy, gdy on ,całkowicie niewzruszony moim buntem, zakładał z powrotem czapkę.
- A będziesz grzeczna?
- Tak.
- Obiecujesz?- rozluźnił chwyt.
- Tak- powtórzyłam, potulnie jak baranek.
Loczek zgodnie z obietnicą postawił mnie na ziemi. Ja także dotrzymałam słowa. Zaraz po ostatnim dzwonku kończącym zajęcia, poszłam na umówione miejsce. Harry, zgodnie z wcześniejszymi zapewnieniami już na mnie czekał.
- Gdzie księżniczka ma ochotę pójść?- zapytał, gdy stanęłam obok.
- No bo wiesz...- zaczęłam ze słodką minką.
- Czyli kierunek księgarnia- dokończył bez chwili wahania.
- Jak ty mnie dobrze znasz- posłałam mu szeroki uśmiech.
Odległość między szkołą a celem naszej podróży nie była duża, więc dojście zajęło nam tylko parę minut. Żaden sklep ani nawet cukiernia nie cieszyły mnie tak, jak to jedno wielkie pomieszczenie pełne książek, które wręcz wołały 'Kup mnie!'.

*  *  *

Gdy tylko przekroczyliśmy próg budynku z szyldem "Księgarnia >Bestseller<", straciłem Weronikę z oczu. To było do przewidzenia. Teraz dosłownie jak w transie kursowała między jedną półką a drugą. Trudno było za nią nadążyć. Ale wszystko warte było zobaczenia jej uśmiechu i tego podekscytowania skrzącego się w brązowych oczach. Postanowiłem dać jej trochę czasu. Usiadłem w puchatym fotelu pokrytym łatami, wciąż podążając za nią wzrokiem. Znałem ją już tyle lat, a patrzenie na nią ani trochę mi się nie znudziło. Nie była jak inne dziewczyny; poznawanie jej można było porównać do czytania książki. Po pierwszym rozdziale chcesz znać dalszy rozwój wydarzeń, a kiedy myślisz, że wiesz już wszystko, następuje całkowity zwrot akcji. Ja cieszyłem się każdym kolejnym słowem.
Zamyśliłem się zapominając na chwilę o małym stworzeniu, którego miałem pilnować. Przejechałem wzrokiem po uliczkach między regałami pełnymi książek najróżniejszych gatunków. Pusto i cicho.
- Gdzie podział się ten mol książkowy?- pomyślałem opuszczając mój wygodny punkt widokowy. Obszedłem półki z powieściami obyczajowymi następnie romansami i horrorami. Na koniec zostały kryminały, które mieściły się w rogu księgarni. Kiedy wyjrzałem zza ostatniego regału na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Na drewnianej podłodze, oparta plecami o półkę siedziała moja brązowowłosa zguba. Nogi podciągnęła pod brodę, a w rękach trzymała książkę Agaty Christie. Czytała ją z takim zainteresowaniem, że nie zauważyła gdy usiadłem obok niej.
- Może ci ją kupić?- zapytałem wskazując na powieść.
Moja obecność widocznie ją zaskoczyła, bo nagle podskoczyła, upuszczając książkę na podłogę. Ta z cichym łoskotem upadła między nasze nogi, otwierając się na stronie z napisem "Rozdział 13".
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć.
- Nic nie szkodzi- uśmiechnęła się.- Zaczytałam się trochę.
Gdy pochyliła się, aby sięgnąć po upuszczony przedmiot, kosmyk włosów wysunął się jej zza ucha. Opadł miękko na policzek, przysłaniając oko. Nie myśląc zbytnio co robię, odgarnąłem jej go z twarzy, muskając opuszkami palców delikatną skórę. Odwróciła twarz w moją stronę tak, że nasze usta dzieliły centymetry. Nie wiem ile razy marzyłem o tej chwili. Była taka piękna.
Z obawy, że za moment może być już za późno, zbliżyłem swoje wargi do jej malinowych ust.

*  *  *

Wiedziałam, że robię źle. Niestety w tej chwili mój mózg nie pracował. Teraz Harry miał władzę.
Pocałunek był delikatny, ale i tak wywołał łaskotanie w brzuchu. Jego usta były miękkie i ciepłe, a oddech smakował połączeniem jabłka i miętowej pasty do zębów. Kasztanowe loki, opadające mu na twarz muskały moje przymknięte powieki. Było mi tak przyjemnie, że gdy odsunęliśmy się do siebie, moje oczy pozostały zamknięte.
Nie chciałam go ranić. Ale wiedziałam też, że nie jestem w stanie dać mu tego na co zasługuje. Po tylu latach znajomości nie byłam na to gotowa.
- Jesteś moim przyjacielem- powiedziałam cicho.- I ja nie chcę psuć tego, co jest między nami. Przepraszam.
Jeszcze raz spojrzałam w jego oczy. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, lecz do końca nie wiedział co. Za pewne spodziewał się po mnie innej reakcji.
- Zapomnijmy o tym- dodałam z trudem. Na widok bólu, który pojawił się na jego twarzy łzy cisnęły mi się do oczu.
Nie chciałam przy nim płakać.
W pośpiechu podniosłam się z ziemi i wyszłam z księgarni, zapominając nawet o książce.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak jestem smutna, lepiej mi się pisze.
Taki wyciągam wniosek po dzisiejszym rozdziale. Może nie jest najlepszy, ma swoje niedociągnięcia,
ale powstał w miarę szybko i bez zbędnych komplikacji.
Mam nadzieję, że się spodoba.

Wasza Infinity ♥ 



sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 3.

To znowu ja :) Ta sama irytująca, nachalna, nieodpowiedzialna i zatruwająca Wam życie osóbka.
Ten rozdział nie jest specjalnie długi, więc wstawię go teraz. A co mi tam.
Jutro znów wyjeżdżam, tym razem nad nasz piękny polski Bałtyk. Do tego okropnie mi się nudzi.
Jakoś tak dzisiaj nie wiem co ze sobą zrobić :/
W taki oto sposób, rozdział 3.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A piosenka na dzisiaj to Harry Styles- Don't let me go <3

Zasnęłam. Muzyka ukoiła gonitwę myśli. Mimo tego całą noc męczyły mnie koszmary. Budziłam się z wrażeniem, że słyszę odgłosy bójki. Zakrywanie głowy poduszką niewiele pomagało. W końcu cudem udało mi się zignorować dziwne dźwięki i odpłynąć. Z lekkiego snu wyrwało mnie ciche stukanie w szybę. Zwlokłam z łóżka moje ociężałe ciało i powolnym krokiem podeszłam do okna. Na jeszcze pokrytym poranną rosą trawniku z garstką kamyków w dłoni stał Harry.
Kiedy na jego widok nie wykonałam żadnego ruchu, przełożył do prawej ręki niewielki kamień i rzucił nim w moją stronę. Ten odbił się od szyby i bezdźwięcznie opadł na ziemię. Nie chciałam żeby Hazz i jego kamyki obudziły rodziców w pokoju obok, więc kiwnęłam mu, że zaraz zejdę. Chwyciłam telefon z szafki nocnej. Do rozpoczęcia lekcji mieliśmy jeszcze prawie dwie godziny. Stwierdziłam, że i tak nie dam rady już zasnąć, więc nie zaszkodzi jeśli wyjdę dziś wcześniej. Wyjęłam z szafy czarne rurki, sweter z wzorem flagi UK i z gotowym zestawem weszłam do łazienki. Na prysznic nie było już czasu, więc tylko nałożyłam codzienny makijaż i doprowadziłam włosy do ładu. 
Już po chwili schodziłam na dół, jedną ręką wkładając książki do torby, a drugą trzymając się poręczy w razie gdybym przegrała z grawitacją. W ramach śniadania zabrałam ze stołu jabłko i dwie babeczki z nadzieniem truskawkowym. Kiedy uporałam się z trampkami i stanęłam obok Hazzy na trawniku, podałam mu jedno z ciastek.
- Hej- przywitał się cicho.- Jak się spało?
- Kiepsko. Bywało lepiej.
- Mhm.
Zerkałam na niego, kiedy szliśmy w ciszy po wykładanym kostką chodniku. Oczekiwałam jakiś wyjaśnień, zapewnienia, że wszystko już jest dobrze, chociaż jednego słowa wytłumaczenia. Nie doczekałam się.
- Naprawdę nic mi nie powiesz? Masz zamiar udawać, że nic się nie wydarzyło?
- Nie- westchnął.- Sam nie wiem. To skomplikowane.
- Wytłumacz mi tylko dlaczego rzuciłeś się na Nathana. Powiedział ci coś? Zalazł za skórę?- przeczesałam włosy palcami.- Bo w tej chwili nie ma to dla mnie najmniejszego sensu.
Przez chwilę myślałam, że mnie nie usłyszał. Szedł ze wzrokiem wbitym w ziemię, jakby moja obecność w ogóle go nie obchodziła. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. W naszej paczce zawsze to on był tym beztroskim i uśmiechniętym. Ale coś się zmieniło.
- Harry- ponagliłam go.- Jest coś o czym nie wiem?
- Masz zamiar jeszcze się z nim spotkać?- zapytał, jak gdyby nie słyszał mojego pytania.
Odwróciłam głowę tak, aby spojrzeć mu w twarz. Miał ściągnięte brwi i usta zaciśnięte w wąską linię. Bardzo chciałam wiedzieć o czym myślał w tamtej chwili.
- Tak, spotkamy się jeszcze. Ale co to ma...
- Posłuchaj- po raz pierwszy tego dnia na mnie spojrzał.- Jestem twoim przyjacielem odkąd pamiętam i nie pozwolę, żeby jakiś chłopak... żeby ktokolwiek zniszczył to, co jest między nami.
Przez chwilę analizowałam jego słowa. Pomimo poważnego wyrazu jego twarzy, ja rozciągnęłam usta w uśmiechu.- Oj Harry, Harry. Ty jednak jesteś zazdrosny.
- To nie o to...- urwał, bo  zbliżyłam się do niego i przytuliłam.- No dobrze. Masz mnie. 
- Zawsze byliśmy przyjaciółmi i zawsze nimi będziemy.
Atmosfera nareszcie się rozluźniła. Poszwędaliśmy się jeszcze trochę po mieście i zahaczając o budkę z hot-dogami poszliśmy na lekcje.
- Dzisiaj ci nie odpuszczam i wracamy razem- zawołał loczek, kiedy rozstawaliśmy się przy szafkach.- Czekam na ciebie przy pomniku po lekcjach.
- Jeśli się nie zgubię to będę- odpowiedziałam zanim zniknął w tłumie uczniów.
Z notatnikiem pod pachą ruszyłam w stronę sali plastycznej. Włosy zaczęły przysłaniać mi widoczność, więc zebrałam je w niedbały kok, który zabezpieczyłam dwoma ołówkami. Kiedy przekroczyłam próg pracowni, uderzyła mnie fala zapachu akwareli i świeżo zakupionego płótna. Na moje szczęście, rzadko kto tu bywał pomijając mnie i woźnego po sześćdziesiątce, który ledwo widział czubek własnego nosa.
Zajęłam swoje miejsce przy oknie, wyjęłam z torby szkicownik i pozbawiłam fryzurę jednego ołówka. Nie miałam zamiaru rysować niczego konkretnego. Zaczęłam od oczu. Potem pojawił się nos, a zaraz po nim usta. Ani się obejrzałam, kiedy skończyłam szkicować zarys szczęki i zabrałam się za włosy. Twarz chłopaka była prawie gotowa.
- Masz talent- usłyszałam za sobą znajomy głos.
Pospiesznie zakryłam rysunek inną kartką.
- To tylko szkic...
- Bardzo udany szkic. Jestem ładniejszy niż w rzeczywistości.
- To nie miałeś być ty... Samo tak wyszło- twarz oblał mi rumieniec, co nie umknęło Nathanowi. Uśmiechnął się ciepło po czym dodał, że chce być pierwszą osobą, która zobaczy efekt końcowy.
Teraz nie było sensu zabierać się ponownie do pracy. Zebrałam więc swoje klamoty i wytarłam ręce brudne od ołówka.
- Masz na dzisiaj jakieś plany?- Nath przeszedł obok i stanął tak, aby mieć mnie w zasięgu wzroku. 
- Akurat dzisiaj jestem zajęta. Obiecałam Harry'emu, że to z nim spędzę popołudnie. Może jutro?
- Nie ma sprawy- przejechał ręką po włosach na ten swój charakterystyczny sposób.- A skoro już się umawiamy to może podasz mi swój numer?
- Pewnie- wyciągnęłam wilgotną od wody rękę w jego stronę. Wystukałam na klawiaturze numer mojego telefonu i oddałam go chłopakowi.
- Nie masz nic przeciwko, żebym teraz cię zostawiła? Muszę trochę popisać, nadrobić zaległości.
- Piszesz książkę?- na jego twarzy pojawiło się zainteresowanie.
- To nic wielkiego... Po prostu hobby.
- Może kiedyś uda mi się przeczytać choć kawałek- uśmiechnął się.
- Kto wie- przygryzłam wargę.- To co, do zobaczenia.
- Zaczekaj- w ostatniej chwili złapał mnie za rękę, uniemożliwiając odejście. Spojrzałam na nasze splecione dłonie, czując ciepło oblewające moje policzki.- Mogę dzisiaj zadzwonić?
- Jasne- odpowiedziałam, przypominając sobie o oddychaniu.
Chłopak pogłaskał kciukiem wierzch mojej dłoni po czym delikatnie rozluźnił chwyt. Jeszcze raz spojrzałam w jego zielone oczy i wyszłam z klasy zamykając za sobą drzwi.






Rozdział 2.

Hej kochani, tęskniliście? Mam nadzieję, że chociaż za opowiadaniem :) Wakacje na Ibizie naprawdę udane. Smaczne jedzenie, piękne widoki i mnóstwo słońca. Już podczas pobytu w Hiszpanii napisałam nexta, także teraz pójdzie tylko z górki.
A odchodząc od tematu bloga...
Kocham moich rodziców. Podczas gdy byłam na wakacjach ktoś włamał się do naszego domu, ale oni nie chcieli mi popsuć zabawy, więc dowiedziałam się dosłownie parę minut po wejściu do domu. Na szczęście podczas włamania mój młodszy brat był u dziadków, poza miastem, a rodzice w pracy. Tą gorszą stroną jest fakt, że rabunek im się udał... Zginęło sporo rzeczy, nie będę wymieniać.
Kolejną informacją, która kompletnie mnie rozkleiła jest fakt, że moja mama jest w ciąży.
Nadal nie mogę w to uwierzyć.
Mam 16 lat i będę mieć małego braciszka bądź siostrzyczkę.
Ludzie na pewno pomyślą, że to moje...
Dobrze, kończę Was zanudzać moim życiem. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Miłego czytania <3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Nareszcie jesteś. Zaczynałam się o ciebie martwić.
- Mamo, nic mi nie jest- rzuciłam, wchodząc do domu. Zamknęłam za sobą drzwi z hukiem i skierowałam po schodach na piętro.
- Zostawiłam ci twoje ulubione naleśniki z truskawkami- usłyszałam jeszcze głos mojej rodzicielki krzątającej się w kuchni.
- Nie jestem głodna, dzięki. Chyba się już położę- włóczyłam nogami po schodkach wyłożonych brązowym dywanem. Wchodząc do pokoju przekręciłam kluczyk w zamku. Lepiej żeby nikt nie był świadkiem mojej złości i chęci rozsadzenia całego domu. Niedbałym ruchem ręki rzuciłam torbę w kąt po czym runęłam na łóżko.
- Mogłam darować sobie tą kawiarnię. Wystarczyło pójść inną drogą... Wystarczyło skręcić w inną uliczkę, a nie doszłoby do tego. Wszystko przeze mnie- myśli krążyły mi po głowie.
Sięgnęłam po poduszkę i zakryłam nią twarz. W tej chwili przypomniało mi się, że obiecałam zdać Martynie relacje.
- Raczej takiego obrotu spraw się nie spodziewa- pomyślałam.
Wyciągnęłam dłoń, macając powierzchnię szafki nocnej w poszukiwaniu telefonu. W końcu trafiłam na nieduży prostokątny przedmiot. Przysunęłam wyświetlacz do twarzy zerkając znad poduszki. Na ekranie podświetlał się komunikat o nieprzeczytanej wiadomości.
"Przepraszam za moje zachowanie, nie wiem co we mnie wstąpiło. Postaram się Ci to wynagrodzić. Naprawdę przepraszam. Harry xx"- przesunęłam wzrokiem po tekście sms'a. Nie miałam siły teraz z nim rozmawiać. Wystukałam na klawiaturze numer przyjaciółki. Szczerze, nie miałam ochoty z nikim teraz rozmawiać. Niestety na odwrót było już za późno, w słuchawce odezwał się dziewczęcy głos.
- Siostra, co tak późno? Ja z nudów zaczęłam lekcje odrabiać. JA!
Musiałam się roześmiać. Jej nastawienie do życia i sposób w jaki na wszystko patrzyła zawsze poprawiał mi humor.
- Przepraszam, dopiero wróciłam do domu- odparłam.
- Czemu? Coś się stało?- Martyna gwałtownie wciągnęła powietrze.- Pocałował cię?! No mów!
- Siostra... Opowiem ci wszystko, jeśli pozwolisz mi dojść do słowa- skwitowałam cicho.
- Dobrze, już się zamykam.
- A więc zacznę od początku. Tak właściwie to od końca lekcji historii...

6 godzin wcześniej

Naprawdę starałam się skupić na czytaniu tematu, ale wciąż czułam na sobie jego wzrok. W końcu przyszło wybawienie i lekcja dobiegła końca. Bez pośpiechu zaczęłam chować książki do torby, kiedy reszta uczniów opuszczała klasę. Blondynka cmoknęła mnie w policzek i wybiegła na korytarz krzycząc coś o wizycie u fryzjera i wymarzonych dredach. Uśmiechnęłam się do siebie na ten widok. Ona była moim słoneczkiem na wyłączność. Zawsze potrafiła poprawić atmosferę.
- Wracamy razem?- uniosłam głowę, szukając źródła męskiego głosu. Obok mnie z rękami w kieszeniach jeansów stał Harry. 
- Chętnie, ale dzisiaj muszę robić za panią przewodnik. Jutro?- posłałam mu przepraszający uśmiech.
- Jasne. Nie ma sprawy- odparł cicho, zarzucił torbę na ramię i wyszedł na zewnątrz. Patrzyłam się w miejsce, gdzie straciłam go z oczu.
- Co go ugryzło...?- ta myśl nie dawała mi spokoju.
Nathan czekał na mnie oparty o rząd zielonych szafek. Podeszłam bliżej, nie za bardzo wiedząc, co powiedzieć.
- Więc masz na imię Weronika, tak?- chłopak przerwał niezręczną ciszę między nami.
- A ty Nathan? Ładnie. Mam sentyment do wszystkiego co brytyjskie- zaśmiałam się.- Mój przyjaciel, Harry też stamtąd pochodzi. Może kojarzysz, taki gburowaty loczek, siedzi obok mnie.
- Tak, wiem o kim mówisz. Przez całą godzinę mierzył mnie morderczym wzrokiem...
- Emm... Przepraszam cię. Ostatnio zrobił się drażliwy- przygryzłam dolną wargę jednocześnie poprawiając torbę na ramieniu.- To co, może pokarzę ci z grubsza naszą cudowną szkołę, a potem skoczymy gdzieś na kawę?
- Brzmi kusząco- uśmiechnął się.- Nie marnujmy czasu. Prowadź.
Spacerowaliśmy wymalowanymi na żółto korytarzami wciąż śmiejąc się i rozmawiając, Okazało się, że oboje gramy na pianinie, kochamy koty i nie znosimy brukselki. Najwięcej czasu spędziliśmy w klasie biologicznej, ale to wszystko przez Nathana. Spodobał mu się szkielet Zenek, do tego stopnia, że w efekcie musieliśmy składać go kosteczka po kosteczce. Biedaczek nie przeżył lekcji salsy w szkole tanecznej "U Nathana".
- Myślę, że na dziś mam dosyć edukacji- wydyszał Nath (tak w myślach skracałam sobie jego imię). Uciekliśmy z miejsca zbrodni, biegnąc ile sił, a teraz zwijając się ze śmiechu, zmierzaliśmy do kawiarni. Serwowali tam pyszne gorące babeczki, a ja i Hazz wpadaliśmy do nich prawie każdego popołudnia.
- Zgadzam się- posłałam mu uśmiech.- A więc jak ci się podoba Polska? Spełniła oczekiwania czy wręcz przeciwnie?
- Może i nie ma tu metra, London Eye czy czerwonych autobusów, ale widoki są bardzo interesujące- odparł patrząc mi w oczy.
- Hmm- potarłam dłonią kark, ukrywając rumieniec.-  Dobrze, że tak szybko się zaklimatyzowałeś.
Przed dalszym rozwojem tej rozmowy uratował mnie wyłaniający się zza rogu szyld kafejki.
Gdybym wiedziała, co zaraz się wydarzy, zadowoliłabym się butelką wody z automatu...
- Zajmij miejsca przy oknie, a ja pójdę zamówić babeczki i coś do picia- poleciłam Nathanowi i z portfelem w dłoni podeszłam do kasy. Byłam zajęta rozmową z miłą blondynką, która stała za ladą, więc nie zauważyłam gdy ktoś wszedł do kawiarni. Nigdy nie było tu zbyt tłoczno, ale na brak klientów też nie można było narzekać.
Odbierałam właśnie tacę z naszym zamówieniem, kiedy lokal wypełnił huk tłuczonych naczyń. Natychmiast uniosłam wzrok w poszukiwaniu jego źródła. Tuż obok stolika, przy którym miał czekać na mnie Nath dwójka chłopaków okładała się pięściami. Wokół nich leżały kawałki stłuczonego wazonu, wcześniej zdobiącego stół.
- Hej, chłopaki! Przestańcie!- próbowałam ich rozdzielić, ale czym były moje starania wobec ich siły.
- Harry! Nathan!- nadal wrzeszczałam na tych idiotów. Wreszcie odsunęli się od siebie ciężko dysząc.- Co was napadło?!
- Nieważne- odparł beznamiętnie Hazz. Otarł dłonią rozciętą wargę, spojrzał jeszcze raz na mnie, rzucił krótkie "Do zobaczenia jutro" i wyszedł. Nasza dwójka stała w ciszy; ja oniemiała przez to, co właśnie się wydarzyło, Nathan z widocznie zadrapanym policzkiem i rękami w kieszeniach.
Widząc, że ten stan może ciągnąć się w nieskończoność postanowiłam coś powiedzieć.- Nie wiem o co poszło, ale od samego początku czułam między wami napięcie.
Nie odpowiedział. W ciszy zjedliśmy czekoladowe muffinki, popiliśmy już chłodną latte i znów nastała głucha cisza. Jedynym dźwiękiem była jazzowa muzyka płynąca spokojnie z głośników.
- Pójdę już. Zrobiło się późno- wstałam, nie czekając na jego odpowiedź, przewiesiłam beżową torbę przez ramię i skierowałam do drzwi, którymi wcześniej wyszedł Harry.
- Zaczekaj- zawołał za mną, gdy sięgałam do klamki.- Nie chce tak zakończyć tego spotkania. Lubię cię i mam nadzieję, że jeszcze gdzieś ze mną wyjdziesz... To jak?- patrzył na mnie błyszczącymi oczami.
- Nie mówię tak, ale też nie odmawiam. Przemyślę to- zmusiłam się do delikatnego uśmiechu, który całkowicie nie pasował do mojego nastroju.- Do jutra- z chwilą zawahania cmoknęłam go w policzek i wyszłam.

Teraz

- Wow.
- To się wysiliłaś- mruknęłam.
- Po prostu... Wow. Nie spodziewałabym się takiej akcji po Piracie. Rozmawiałaś już z nim?
- Mówiłam ci, dopiero wróciłam. Przysłał mi sms'a z przeprosinami.
Nie wiem co bardziej za mną chodziło. Powód, dla którego Harry zareagował... w taki, a nie inny sposób czy sam fakt dlaczego przyszedł za nami do tamtej kawiarni.
- Nieźle się porobiło- rzuciła Martyna.
- Co masz na myśli?
- Siostra, gdzie ty masz oczy? Harry pobił się z Nathanem.
- Tyle to sama zauważyłam...
- Nie rozumiesz. Harry, twój przyjaciel od zawsze pobił się z Nathanem, który wyraźnie na ciebie leci.
- Masz rację, nie rozumiem.
- Z kim ja żyję...? Dziewczyno, Harry pobił się z nim o ciebie- Martyna już prawie krzyczała.
- Siostra- zaczęłam.- Zostań jutro w domu bo chyba chora jesteś. Ja też już padam z nóg. Kończę, papa- rozłączyłam się.
Tego wieczoru postanowiłam nie rozmyślać o bójce chłopaków. Zakryłam głowę kołdrą, zabrałam z półki książkę Agaty Christie, muzykę w słuchawkach podkręciłam na maxa i zamknęłam się w swoim małym świecie.


Dobranoc <3

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 1.

A tak wakacyjnie ;3

2 miesiące wcześniej
- Mówił ci ktoś, że okropny z ciebie leń?
- Nieprawda!
Chłopak spojrzał na mnie z uniesioną brwią.
- Wygrałeś... Ale się staram!- odparłam z naburmuszoną miną. Harry zawsze traktował mnie jak małe dziecko, które trzeba mieć na oku przez 24 na dobę.
- A więc jak, panna Weronika podniesie łaskawie swoje cztery litery i pójdzie ze mną na historię?- loczek wyciągnął dłoń w moją stronę, wciąż mając w oczach tę nutę rozbawienia.
- Ale ja nie lubię pani od historii...- zrobiłam smutną minkę.- Ona jest zła. I wygląda jak wiedźma.
- Dopiero co zaczął się rok szkolny, daj jej szansę- posłał mi promienny uśmiech.- A teraz dawaj tą łapę i chodź wreszcie, bo jeszcze mnie przestanie lubić- udało mu się w porę odskoczyć, unikając przy tym bliskiego spotkania z moją nogą.
Tak wyglądał każdy nasz dzień od prawie piętnastu lat. Ludzie zawsze zakładali, że jesteśmy parą, ale to tylko pozory. Przyjaźnimy się od drugiego roku życia, kiedy to Hazz oderwał głowę mojej ulubionej lalce i mam nadzieję, że zostanie już tak na zawsze.
Szłam za Harry'm włócząc nogami po podłodze. Patrząc na to z boku można by pomyśleć, że prowadzą mnie na wykonanie wyroku kary śmierci. Wreszcie zlitował się nade mną i zaczął ciągnąć za rączkę jak młodszą siostrę.
Sala, w której odbywały się zajęcia z historii, znajdowała się na końcu bladożółtego korytarza. Gdyby nie to uparte zwierze z burzą loków na głowie, zapewne siedziałabym teraz wygodnie na drugim końcu szkoły w pracowni plastycznej i ukryta w schowku na sztalugi pisała kolejny rozdział do książki, nad którą pracuję już od roku.
Wracając do naszej historii. Przed wejściem do klasy zebrała się spora grupka dziewczyn. Między uczennicami panowało podniecenie, co chwilę któraś podnosiła głos, żywo do tego gestykulując. Ja nie byłam zwolennikiem 'nastoletnich ploteczek'. Jak dla mnie, to głupie.
Hazz przepuścił mnie w drzwiach, ale mimo jego uprzejmego gestu nie udało mi się wejść do środka. Drogę zagrodziło mi coś wysokiego z ciemnoblond czupryną.
- Oj, przepraszam- rzuciłam odruchowo.
- Nic się nie stało- chłopak odwrócił się, rozciągając usta w szerokim uśmiechu.- Proszę- ustąpił mi miejsca, nadal nie spuszczając ze mnie wzroku.
'Głupie poliki. Nie czerwienić się teraz!'- krzyczałam w myślach, przechodząc obok biurka pani profesor. Wciąż lekko odurzona zajęłam miejsce między Harry'm i moją przyjaciółką, Martyną.
- Hej, siostra- przywitała się blondynka, gdy szperałam w swojej torbie w poszukiwaniu książek.- Co to za przystojniak?- kiwnęła głową w stronę drzwi.
- Nie wiem, nie znam go- odpowiedziałam.
- Czy ja wiem, że taki przystojny...-rzucił Harry, wciąż mierząc chłopaka podejrzliwym wzrokiem.
- Hazz, co ci jest? Uspokój się. Pewnie jest nowy- szturchnęłam go w ramię, w chwili gdy do sali weszła nauczycielka.
- Dzień dobry. Zajmijcie już swoje miejsca- usiadła za biurkiem poprawiając okulary na nosie.- Jak zapewne zauważyliście, mamy nowego ucznia w naszej szkole. Nathan, podejdź tutaj.
Chłopak niepewnie wyszedł na środek klasy. Jego oczy od razu odnalazły moje, a twarz rozjaśnił mu uśmiech.
- Przedstaw się- ponagliła go Mrs. Wiedźma.
- Jestem Nathan Sykes. Przeprowadziłem się do Polski z Wielkiej Brytanii rok temu- powiedział z wyraźnym akcentem.
- Macie te same korzenie- wyszeptałam do loczka.
- Mhmm- odparł nadal naburmuszony.
- Dobrze, Nathan- profesorka zanotowała coś w swoim pomarańczowym kalendarzyku.- Z racji, że jesteś nowy i nie znasz jeszcze tej szkoły- urwała w pół słowa i skierowała swój morderczy wzrok na mnie.- Panna Weronika chętnie cię oprowadzi. Prawda?
- Yyy... Tak, oczywiście- wydukałam zaskoczona.
- A więc koniec tego dobrego. Pan Sykes zajmie swoje miejsce, a my otwieramy książki na stronie piątej i czytamy temat!- zarządziła Wiedźma.
- Pamiętaj, wieczorem dzwonisz i zdajesz relacje jak ci poszło- powiedziała Martyna.
- Relacje? Jak mi poszło? Ale z czym?
- Proszę cię, widzę jak on na ciebie patrzy- puściła mi oko.
Odwróciłam się nieznacznie, aby rzucić okiem na Nathana. Tak jak się spodziewałam, jego morskie tęczówki były zwrócone w moją stronę. Posłałam mu delikatny uśmiech, na co Harry mruknął, że mam się skupić na nauce.
- Co ty, zazdrosny jesteś?- szepnęłam.
- Ja? Pfff. O niego? Jestem od niego przystojniejszy.
- Mi tam on się podoba...- powiedziałam tak cicho, że prawdopodobnie mnie nie usłyszał.
'Ale oczy to ma nieziemskie'- pomyślałam jeszcze i zajęłam się zagłębianiem w przebieg II Wojny Światowej.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Za około 4 godziny będę w drodze do Paryża :D Zaciesz mam niesamowity.
Potem tylko jeszcze jeden dzień i Ibiza :3
Co do rozdziału, mam nadzieję, że się podoba i jak tylko wrócę 18 lipca, zobaczę tu mnóstwo komentarzy :D
Tak więc ja idę myśleć, czy aby na pewno wszystko spakowałam, a wy czytacie i klikacie 'Dodaj komentarz' :)

PS Kocham Was :* Tyle wejść i ocen... Niedługo dobijamy do 7 000 odsłon ^^
Ach... I'm soooo happy :)