Piosenka na dzisiaj to Birdy- 1901
- Musiałeś mnie pocałować? Akurat dzień przed sprawdzianem z historii?!
Ze złością uderzyłam głową w stół. Syknęłam , kiedy moją czaszkę przeszył nieznośny ból. Wielki fioletowo- zielony siniak po środku czoła był w tej sytuacji nieunikniony.
Już od ponad godziny próbowałam skupić się nad materiałem, który obejmowała praca klasowa, ale to była syzyfowa praca. Kiedy już udawało mi się opanować choć jedną datę, w głowie znów pojawiał się obraz Harry'ego w księgarni, a cała wiedza znikała w oka mgnieniu. Nigdy nie miałam pamięci do cyfr, a tym bardziej związanych z historią.
Dałam za wygraną. Historia: 1 Weronika: 0.
Odchyliłam się na krześle, krzyżując nogi na stole. Wplotłam palce we włosy, pozwalając im swobodnie zwisać ku podłodze. Przygryzając czerwony ołówek, myślałam nad jutrzejszym dniem. Spotkanie z Loczkiem po tym, co wydarzyło się dzisiejszego popołudnia nie będzie łatwe. Ale z drugiej strony, zerwanie z nim kontaktu od tak, było by z mojej strony obrzydliwym przejawem tchórzostwa. Nie chciałam tego spaprać, nie po tylu latach przyjaźni.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Próbując wstać z krzesła, aby sprawdzić kto dzwoni, o mało co nie narobiłam sobie kolejnych siniaków do kolekcji. Sięgając po komórkę, wetknęłam sobie ołówek za ucho. Na ekranie wyświetlał się nieznany numer.
- Tak?- odezwałam się.
- Hej, Weronika. Tutaj Nathan- przywitał się chłopak.
Przez to zamieszanie z Harry'm kompletnie zapomniałam o Nathie. Uśmiechnęłam się do siebie słysząc jego głos. Miło będzie choć na chwilę zapomnieć o gwarantowanej jedynce z historii.
- Hej. Nie sądziłam, że zadzwonisz.
- Jak mógłbym o tobie zapomnieć?- jego głos wywoływał delikatne łaskotanie w brzuchu.
- To wcale nie takie trudne.
- Z mojego punktu widzenia, niewykonalne.
Niechciany rumieniec jak zwykle oblał moje policzki. To było jak chodzenie z wielkim transparentem "Hej, uwaga! Ten chłopak mi się podoba!".
- Więc- odchrząknął.- Załóżmy tak czysto hipotetycznie, że zaprosiłbym cię na randkę. Zgodziłabyś się?
Bo po tej aferze w kawiarni nie wiem czy chcesz się jeszcze ze mną spotykać...
- Hmm. Myślę że, oczywiście czysto hipotetycznie, mogłabym się z tobą umówić, ale to by zależało od tego czy jest szansa na więcej niż jedno spotkanie- odparłam, starając się nie chichotać ze szczęścia.
- Czyli mogę cię porwać w tą sobotę?
- Porwać? No nie wiem. Mama ostrzegała mnie przed takimi chłopakami- droczyłam się z nim.
- Takimi?- zapytał z zainteresowaniem.
- No wiesz, zawracają dziewczynom w głowach, czarują pięknym uśmiechem i potem nie ma już odwrotu, wpadasz po uszy.
- Zawróciłem ci w głowie?
- Przecież ja nic takiego nie powiedziałam- przygryzłam wargę, powstrzymując szeroki uśmiech.
- A więc to tak chcesz sobie pogrywać- jego głos przybrał łobuzerski ton.- Dobrze.
- Co z tą sobotą?- usiadłam na brzegu łóżka, wyglądając przez okno. Księżyc zajął już swoje miejsce na niebie, a słońce zniknęło za linią horyzontu. Czas płyną zdecydowanie za szybko.
- Nie mogę za wiele powiedzieć, to niespodzianka. Porywam cię, księżniczko w południe, a do domu odstawię o rozsądnej porze.
- Jakieś wymagania co do ubioru?
- Masz pole do popisu- odparł tajemniczo.- Muszę już kończyć, bo mógłbym rozmawiać z tobą całą noc, ale historia sama się nie nauczy. Materiału jest mnóstwo, a ja jestem dopiero na stronie tytułowej- w tle słychać było jak otwiera książkę i w wolnym tempie przewraca kartki. Świadomość, że nie tylko ja obleje ten test, była pocieszająca.- Widzimy się jutro. Słodkich snów.
- Dobranoc- pożegnałam się i rozłączyłam.
Z westchnieniem opadłam na łóżko. Perspektywa całego dnia spędzonego z Nathanem była bardzo przyjemna.
Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia (pomijając oczywiście naukę). Praktycznie od razu poddałam się i zamiast zrobić coś ambitnego, sięgnęłam ręką do torby, która leżała niedbale pod łóżkiem. W jednej dłoni trzymając szkicownik, a drugą wyplątując ołówek z włosów, wsunęłam się pod kraciasty koc. Portret potrzebował jeszcze paru poprawek i odrobiny tuszu kreślarskiego.
Efekt końcowy był zadowalający jak na trzygodzinną męczarnię z czarnym płynem, który był teraz na poduszkach, kocu, moich dłoniach i czole. Dopiero gdy odłożyłam wszystko z powrotem na szafkę nocną, poczułam ogarniające mnie zmęczenie. Nic dziwnego skoro wskazówki zegara pokazywały parę minut po północy.
Leniwie zsunęłam się z łóżka i pozbyłam ubrań, rzucając je na oparcie krzesła, żeby po chwili wskoczyć w piżamę. Ziewnęłam przeciągle, gramoląc się na swoje stałe miejsce. Ręce wsunęłam pod puchatą poduszkę, podciągnęłam kolana pod brodę i zwinięta w kłębek momentalnie usnęłam.
Niechciany rumieniec jak zwykle oblał moje policzki. To było jak chodzenie z wielkim transparentem "Hej, uwaga! Ten chłopak mi się podoba!".
- Więc- odchrząknął.- Załóżmy tak czysto hipotetycznie, że zaprosiłbym cię na randkę. Zgodziłabyś się?
Bo po tej aferze w kawiarni nie wiem czy chcesz się jeszcze ze mną spotykać...
- Hmm. Myślę że, oczywiście czysto hipotetycznie, mogłabym się z tobą umówić, ale to by zależało od tego czy jest szansa na więcej niż jedno spotkanie- odparłam, starając się nie chichotać ze szczęścia.
- Czyli mogę cię porwać w tą sobotę?
- Porwać? No nie wiem. Mama ostrzegała mnie przed takimi chłopakami- droczyłam się z nim.
- Takimi?- zapytał z zainteresowaniem.
- No wiesz, zawracają dziewczynom w głowach, czarują pięknym uśmiechem i potem nie ma już odwrotu, wpadasz po uszy.
- Zawróciłem ci w głowie?
- Przecież ja nic takiego nie powiedziałam- przygryzłam wargę, powstrzymując szeroki uśmiech.
- A więc to tak chcesz sobie pogrywać- jego głos przybrał łobuzerski ton.- Dobrze.
- Co z tą sobotą?- usiadłam na brzegu łóżka, wyglądając przez okno. Księżyc zajął już swoje miejsce na niebie, a słońce zniknęło za linią horyzontu. Czas płyną zdecydowanie za szybko.
- Nie mogę za wiele powiedzieć, to niespodzianka. Porywam cię, księżniczko w południe, a do domu odstawię o rozsądnej porze.
- Jakieś wymagania co do ubioru?
- Masz pole do popisu- odparł tajemniczo.- Muszę już kończyć, bo mógłbym rozmawiać z tobą całą noc, ale historia sama się nie nauczy. Materiału jest mnóstwo, a ja jestem dopiero na stronie tytułowej- w tle słychać było jak otwiera książkę i w wolnym tempie przewraca kartki. Świadomość, że nie tylko ja obleje ten test, była pocieszająca.- Widzimy się jutro. Słodkich snów.
- Dobranoc- pożegnałam się i rozłączyłam.
Z westchnieniem opadłam na łóżko. Perspektywa całego dnia spędzonego z Nathanem była bardzo przyjemna.
Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia (pomijając oczywiście naukę). Praktycznie od razu poddałam się i zamiast zrobić coś ambitnego, sięgnęłam ręką do torby, która leżała niedbale pod łóżkiem. W jednej dłoni trzymając szkicownik, a drugą wyplątując ołówek z włosów, wsunęłam się pod kraciasty koc. Portret potrzebował jeszcze paru poprawek i odrobiny tuszu kreślarskiego.
Efekt końcowy był zadowalający jak na trzygodzinną męczarnię z czarnym płynem, który był teraz na poduszkach, kocu, moich dłoniach i czole. Dopiero gdy odłożyłam wszystko z powrotem na szafkę nocną, poczułam ogarniające mnie zmęczenie. Nic dziwnego skoro wskazówki zegara pokazywały parę minut po północy.
Leniwie zsunęłam się z łóżka i pozbyłam ubrań, rzucając je na oparcie krzesła, żeby po chwili wskoczyć w piżamę. Ziewnęłam przeciągle, gramoląc się na swoje stałe miejsce. Ręce wsunęłam pod puchatą poduszkę, podciągnęłam kolana pod brodę i zwinięta w kłębek momentalnie usnęłam.
* * *
-... a potem powiedział, że w sobotę chce mnie porwać i...
- W sobotę? Siostra... Nie mów, że zapomniałaś- Martyna przerwała moje sprawozdanie z wczorajszej rozmowy.
- Zapomniałam? Ale o czym?- zapytałam czujnie.
- O moim występie! W tą sobotę gram koncert z moją klasą perkusji na zaliczenie roku. Obiecałaś, że przyjdziesz...
- Rany, przepraszam cię- potarłam czoło ręką.- Ale Nathan planuje coś specjalnego i...
- Dobra, nie wysilaj się.
- Obiecuję, że ci to wynagrodzę- patrzyłam jej prosto w oczy, licząc, że nagle zstąpi na nią łaska przebaczenia, a mi się upiecze.
- Nie wiem co jest gorsze. To, że po raz kolejny ci się udało czy raczej, że ja ci na to pozwoliłam.
- Kocham cię!- rzuciłam się jej na szyję, ledwo co unikając bliskiego spotkania z podłogą.
- Tak, tak jestem cudowna, wiem. Ale teraz musimy iść na lekcję. Piątko z historii, nadchodzę!- blondynka ruszyła w stronę klasy z bojowym wyrazem twarzy.
Ja okazywałam nieco mniej entuzjazmu. Tak właściwie, to zero.
Zgodnie z moim niezawodnym przeczuciem, test okazał się istnym koszmarem. Pytania zamknięte nie były najgorsze, miałam chociaż możliwość strzelenia na chybił trafił. Zabawa zaczynała się dopiero przy tych opisowych. Poddałam się po przeczytaniu ich treści, stwierdzając, że dalsze brnięcie, w i tak już pewną jedynkę, nie ma najmniejszego sensu. Po dzwonku oddałam w większości pustą kartkę pani profesor i jak najszybciej opuściłam klasę. Historia: 2 Weronika: 0.
Rodzice uziemią mnie w domu na miesiąc za kolejną pałę z historii... Ale co ja mogę poradzić na to, że ten przedmiot po prostu mi nie wchodzi.
Wolnym krokiem skierowałam się w stronę mojej szafki. Chwyciłam kłódkę i wprowadziłam datę urodzin mojego kota, aby ją otworzyć.
- 21.01- wymruczałam pod nosem.
Zamek ustąpił, a kiedy otworzyłam drzwiczki, ze środka wypadła karteczka. Nieduży skrawek papieru zawirował w powietrzu i opadł na czubek mojego buta. Podniosłam go, rozglądając się za potencjalnym nadawcą. Z jednej strony, niestarannym chłopięcym pismem napisana była krótka wiadomość:
"W ogrodzie na tyłach szkoły za 15 minut.
N."
Uśmiechnęłam się do siebie i schowałam liścik do torby, chcąc jak najszybciej pójść na umówione miejsce. W pośpiechu zamknęłam szafkę, zapominając po co właściwie ją otwierałam, kiedy obok mnie nagle wyrosła duża postać z burzą loków na głowie.
- Unikasz mnie?- odezwał się chłopak.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Jest już południe, a jeszcze ani razu się do mnie nie odezwałaś- skrzyżował ramiona na piersi.
- Przepraszam. Naprawdę wszystko jest ok- starałam się rozluźnić atmosferę. Nie lubiłam tego napięcia między nami.- Ale teraz muszę lecieć, mam coś do załatwienia. Zadzwonisz wieczorem?
- Jasne- uśmiechnął się.
Podeszłam do niego i stając na palcach przytuliłam, zarzucając mu ręce na szyję. Było zupełnie jak dawnej. Bez niezręcznej ciszy czy poczucia winy. Zupełnie jak gdyby wydarzenia z księgarni w ogóle nie miały miejsca.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nareszcie jest. Przepraszam Was, za małe opóźnienie. Mam nadzieję, że mimo to rozdział się spodoba :)
Witam nowych czytelników, jeśli takowi są ;)
Jak pewnie niektórzy zauważą, zmieniłam nieco wystrój bloga bo tamten mi się znudził.
Nie lubię monotonii :)
To chyba było by na tyle. I tak pewnie mało kto czyta te moje anegdodki na końcu ;)
Czytasz= Komentujesz= Motywujesz <3
Ostatnio troszkę spadła liczba komentarzy :<
Ale dziękuję tym, którzy są ze mną od początku :*
Rany rany rany :)
OdpowiedzUsuńJak słitaśnie :*
Czekam na kolejną dawkę emocji z Nathanem w roli głównej :)
Pozdrawiam i zapraszam również do siebie w wolnej chwili :
time-is-slepping-away.blogspot.com
Ja Cię tym komentarzem nie zmotywuję, ale z chęcią go napiszę. :* Nic się nie stało, każdy się opóźnia (moja zaleta xD), a rozdział podoba się bardzo. :D Też nie lubię monotonii i cały czas chciałabym coś zmieniać, ale nie mogę. :< xD A nowy wygląd również mi się podoba, taki radosny i czuć wiosnę. :) Jest lato... xD Mniejsza! :D Ja czytam Twoje końcowe anegdotki na końcu i jeśli nie są z negatywną opinią na temat rozdziału, to kocham je czytać. ^^ Oooo tak, pocałunek może mega nieźle rozstroić człowieka, raz przez niego nie mogłam się skupić i dwa dni chodziłam z głową w chmurach xD Biedna Weronika. :< Zwłaszcza, że walczy z historią. Boże jak ja jej nienawidzę! Zawsze robię wszystko, żeby się tylko nie uczyć. Zwykle wtedy jestem najbardziej uczynna względem mojej mamy, a potem przychodzę i mówię: ''Mamo, pomagałam Ci ogarnąć dom i nawet nie miałąm czasu się pouczyć do sprawdzianu, no i zobacz co dostałam.'' xD Ej, w ogóle to Nathan jest słodki! Nie mówię ogólnie, ale kurcze... Najpierw ją chce ''porwać'', bo ma dla niej niespodziankę, a potem mówi jej, że jest księżniczką. :3 To takie słodkie, że awwwwww <3 Taaaak, rysownik wygrał, yeah! Weronika się nie dała historii! :D I niech się nie martwi oceną, co będzie to będzie. :D Szczerze, to bałam się konfrontacji z Harry'm, ale jak widać nie było czego i bardzo się cieszę. :3 I ciekawe po co chce się spotkać pan N. ^^ Rozdział fantastyczny :* Do następnego.♥
OdpowiedzUsuńKocham Historię i nie rozumiem ludzi, którzy nie mogą zapamiętać historii własnego kraju..:<
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, choć krótki.
Jestem ciekawa co wymyślał Nath <3
A HArry.. dobrze, że się z nim pogodziła.
Przyjaźń, rodzina i miłość to wartości, które są najważniejsze.
czekam na nn!
Zapraszam do mnie :
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/
Siemanko siostra. Rozdział rewelacyjny zresztą jak każdy. czekam na następne bo tw opowiadanie mnie wciągnęło co jest dziwne bo wiesz jak uwielbiam Horrory ^^ najpiękniejszy gatunek literacki :D I ja- historia...serio?!To jest tak masakryczne jak matma ale trudno żyć trzeba dalej :D
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie się to czyta :) Ciekawe co będzie dalej ;P
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńNie rozumiem tego strachu przed historią xD Nigdy się nie uczę, a zdaję na szóstki (tak, wiem że jestem nienormalna xd), zapraszam na korki ^^ Jak mówiła moja klasa lepiej gadam jak nauczycielka xDD
Taka... ciekawa-fajna? Nie mogę znaleźć słowa, ale no.. no... t rozmowa przez telefon taka asdfghjkl No nie wymyślę słowa ^^
Dobrze, że z Harrym wróciło do normy i ciekawe co planuje Nath :)
Next'a, proszę :)
Anonim z podpisu
Lose my mind
(stop-the-moment-by-tw.blogspot.com)