Piosenka na dziś The Wanted- We Own The Night <3
Nigdy nie zapuszczałam się w ten rejon szkoły. Lewe skrzydło nie było specjalnie odwiedzane przez uczniów. Większość zajęć odbywała się w drugiej części budynku. Nic dziwnego. Tutaj ze ścian płatami odchodziła wyblakła niebieska farba, a podłoga miała więcej dziur niż sweter, który dostał się w łapy mojego kota. Gdyby tego było mało, niewielka smużka światła, która cudem przedzierała się przez pokryte brudem okna, nie rozjaśniała zbytnio drogi.
Z trudem, co chwilę zahaczając czubkiem buta o skazy w podłodze, dowlokłam się do drzwi prowadzących na ogród. Otworzyły się z piskiem ukazując niedużych rozmiarów działkę. Trawa była tutaj niezbyt zielona, bardziej żółtawo- brunatna. Ktoś widocznie chciał odwrócić od tego uwagę, sadząc wzdłuż ogrodzenia krzaki hortensji. Kwiaty rzeczywiście dodawały uroku temu miejscu, pomimo rozpoczynającego się już okresu przekwitania.
Nathan czekał oparty o zachodnią ścianę, w miejscu gdzie mury budynku stykały się z drewnianym ogrodzeniem. Było ono na tyle wysokie, że to co kryje się za nim, można było sobie tylko wyobrażać.
- Zaczynałem się denerwować, że nie znalazłaś mojego cudownie obmyślanego liściku.
- Więc po co kazałeś mi się tu fatygować?- zapytałam, stając obok niego.
Chłopak podniósł z ziemi plecak i jednym ruchem zarzucił go sobie na ramię. Przez chwilę patrzył się na mnie z uśmiechem, gdy nagle zmarszczył brwi, zatrzymując wzrok gdzieś ponad moimi oczami.
- Co ci się stało w czoło?- uniósł dłoń i delikatnie musnął moją twarz.
Wyjęłam lusterko z torby aby przyjrzeć się temu, co tak zmartwiło Nathana. Rzeczywiście nie wyglądało to najlepiej. Na samym środku czoła bardzo wyraźnie odznaczał się zielony siniak. Szatyn przyjął jeszcze bardziej niezrozumiały wyraz twarzy, kiedy wybuchnęłam śmiechem.
- Czy coś mnie ominęło?- zapytał zdezorientowany.
- Nie, po prostu... Historia... Stół... Przed wczoraj... - dukałam pojedyncze słowa, wijąc się ze śmiechu. Kiedy udało mi się opanować i zapewnić Nathana, że wszystko ze mną w porządku i nie potrzebuję lekarza, powtórzyłam moje pytanie odnośnie celu tego spotkania.
- Bo widzisz, ostatnio bywam tutaj dość często, bo jest to chyba jedyne ciche miejsce na terenie szkoły- wziął mnie za rękę i zaczął prowadzić ku krzakom hortensji.- I za którymś razem ciekawość wygrała.
- Do czego zmierzasz?- patrzyłam na niego uważnie.
W tym momencie puścił moją dłoń i, zanim zdążyłam pojąć, co planuje, podciągnął się na ogrodzeniu, przeskakując na drugą stronę.
- Yyy... Nathan?- zawołałam, zbytnio nie wiedząc co mam teraz robić. Stałam tam dłuższą chwilę, póki zza płotu nie wyłoniła się głowa z ciemnoblond czupryną.
- Wskakujesz? Złapię cię, księżniczko.
Nie musiał powtarzać dwa razy, motywacja była wystarczająca. Nad ogrodzeniem pierwsza przeleciała moja torba, teraz była kolej na mnie. Stanęłam na palcach, aby chwycić górną krawędź i podciągnęłam się z całej siły.
- Nie było tak źle- pomyślałam przekładając nogi na drugą stronę. Wtedy spojrzałam na dół. Niby nic wielkiego, ale bez pomocy nie skoczę, nie mam mowy.
- Nie bój się- zachęcał mnie chłopak, stojąc z otwartymi ramionami.
Zamknęłam oczy i zsunęłam się z ogrodzenia. Chwilę później stałam już w objęciach Natha. To był idealny moment na pocałunek, rodem z tandetnego romansidła. Uniosłam głowę, a nasze usta znalazły się na tej samej wysokości. Ale on tylko szeroko się uśmiechnął. Podniósł z ziemi moją torbę i zawiesił mi ją na ramieniu.
- Chodź, mam dla ciebie niespodziankę- wyszeptał tuż obok mojego ucha, łaskocząc je oddechem.
Dopiero teraz oderwałam od niego wzrok i rozejrzałam się po miejscu, w którym się znaleźliśmy. Z moich ust wyrwało się ciche westchnienie. Wszędzie pełno kwiatów, lilie, chabry, róże wszelkiego koloru, goździki... Do tego kilkanaście drzew owocowych, a pod stopami soczyście zielona trawa.
- Tu jest pięknie. Już wiadomo dlaczego postarali się o tak wysokie ogrodzenie.
Po tych słowach zorientowałam się, że Nathana nie ma już obok mnie. Stał kawałek dalej, między dostojną gruszą a skupiskiem fioletowych goździków. Tuż za nim rozłożony był duży niebieski koc, który zdobiła taca pełna owoców oraz miseczka po brzegi wypełniona bitą śmietaną.
Wolnym krokiem zbliżyłam się do niego, wciąż oszołomiona tym, co dla mnie zrobił.
- Zapraszam. Te pyszności same się nie zjedzą- gestem ręki wskazał mi miejsce.
- Sam to wszystko przygotowałeś?- zapytałam, sadowiąc się obok śmietany.
- Sam- posłał mi promienny uśmiech.- A co podoba się?
- Ja już się nie mogę doczekać co uszykujesz na sobotę. Uchylisz rąbek tajemnicy?
Przysunął się do mnie, wciąż z uśmiechem na twarzy.- Nie ma mowy.
Dzięki Nathanowi odprężyłam się i zapomniałam o dzisiejszym sprawdzianie z historii. Byliśmy tylko my i nasz sekretny ogród. Rozmawialiśmy o sobie, naszych zainteresowaniach i planach na przyszłość. Dowiedziałam się, że jego pasją jest śpiew do tego umie grać na pianinie. Miłe zaskoczenie, bo mało który chłopak mówiłby o tym tak otwarcie.
- Zajmujesz się muzyką tak bardziej na poważnie czy raczej traktujesz to jak hobby?- oparłam głowę na dłoni i wgryzłam się w soczystą truskawkę.
- Z początku było to tylko zamiłowanie, ale z czasem przerodziło się w pasję. Teraz razem z czterema kumplami mamy zespół... A w każdym bądź razie mieliśmy- przerwał żeby wziąć kolejny gryz jabłka.- Ja wyjechałem do Polski, a oni zostali w Gloucester, w UK.
- Nie utrzymujecie już kontaktu?
- Nadal się przyjaźnimy. Odwiedzają mnie czasami- wyrzucił ogryzkę w trawę.- Może ich poznasz.
- Mam taką nadzieję.
- Weronika...
Uniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć. Nie spodziewałam się zobaczyć jego oczu zaledwie parę centymetrów przed sobą. - Tak?
- Lubię cię. Bardzo cię lubię.
Byłam stracona. Tak jak moja czerwona twarz.
- To jest nas dwoje- udało mi się wydukać zanim jego usta odszukały moje.
Smakował świeżymi owocami. Miał takie miękkie usta... Skarciłam się w myślach, że porównuje je do warg Harry'ego. Oni byli całkowicie różni. Nathan pewny siebie i przez to tak pociągający, a Harry uroczo nieśmiały, choć czasem też potrafił zawalczyć o swoje.
Odsunęłam się delikatnie żeby dyskretnie zetrzeć łzę płynącą po policzku. Po chwili poczułam opuszki palców głaszczące mój podbródek.
- Może to pytanie zabrzmi odrobinę dennie, ale czy chcesz się ze mną spotykać? Na stałe.
Uśmiechnęłam się i splatając nasze dłonie odpowiedziałam.- Nie było denne. W żadnym calu.
- Więc?
W tym momencie w mojej torbie rozbrzmiał dzwonek telefonu. Przez chwilę chciałam po prostu go odebrać, ale zmieniłam zdanie widząc imię przyjaciółki na wyświetlaczu. Oddzwonię do niej wieczorem.
Odrzuciłam połączenie przy okazji zerkając jeszcze na godzinę.
- O rany, jak późno. Kiedy ten czas tak szybko zleciał?- przejechałam dłonią po włosach.
- Musisz iść?
- Zobaczymy się jutro- z chwilą zawahania przysunęłam się do niego i delikatnie pocałowałam.- Dziękuję za wspaniałe popołudnie.
- Proszę bardzo, księżniczko. Leć już, ja posprzątam.
- Na razie- zawołałam przez ramię kierując się do ogrodzenia. Tym razem poszło mi dużo sprawniej z przedostaniem się na drugą stronę. Byłam zbyt szczęśliwa, żeby martwić się jakimś upadkiem. I mogę przysiąc, że opuszczone skrzydło szkoły w ciągu tych paru godzin stało się jakby jaśniejsze.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ten rozdział z dedykacją dla bardzo dobrego przyjaciela.
Czasem miło tak razem ponarzekać i podzielić się nienawiścią do jednego wroga.
Zwłaszcza jeśli jest nim człowiek- gremlin XD
Dziękuję.
Na dzisiaj tyle, bo dosłownie ręce mi odpadają.
Dobranoc xx
Nathan czekał oparty o zachodnią ścianę, w miejscu gdzie mury budynku stykały się z drewnianym ogrodzeniem. Było ono na tyle wysokie, że to co kryje się za nim, można było sobie tylko wyobrażać.
- Zaczynałem się denerwować, że nie znalazłaś mojego cudownie obmyślanego liściku.
- Więc po co kazałeś mi się tu fatygować?- zapytałam, stając obok niego.
Chłopak podniósł z ziemi plecak i jednym ruchem zarzucił go sobie na ramię. Przez chwilę patrzył się na mnie z uśmiechem, gdy nagle zmarszczył brwi, zatrzymując wzrok gdzieś ponad moimi oczami.
- Co ci się stało w czoło?- uniósł dłoń i delikatnie musnął moją twarz.
Wyjęłam lusterko z torby aby przyjrzeć się temu, co tak zmartwiło Nathana. Rzeczywiście nie wyglądało to najlepiej. Na samym środku czoła bardzo wyraźnie odznaczał się zielony siniak. Szatyn przyjął jeszcze bardziej niezrozumiały wyraz twarzy, kiedy wybuchnęłam śmiechem.
- Czy coś mnie ominęło?- zapytał zdezorientowany.
- Nie, po prostu... Historia... Stół... Przed wczoraj... - dukałam pojedyncze słowa, wijąc się ze śmiechu. Kiedy udało mi się opanować i zapewnić Nathana, że wszystko ze mną w porządku i nie potrzebuję lekarza, powtórzyłam moje pytanie odnośnie celu tego spotkania.
- Bo widzisz, ostatnio bywam tutaj dość często, bo jest to chyba jedyne ciche miejsce na terenie szkoły- wziął mnie za rękę i zaczął prowadzić ku krzakom hortensji.- I za którymś razem ciekawość wygrała.
- Do czego zmierzasz?- patrzyłam na niego uważnie.
W tym momencie puścił moją dłoń i, zanim zdążyłam pojąć, co planuje, podciągnął się na ogrodzeniu, przeskakując na drugą stronę.
- Yyy... Nathan?- zawołałam, zbytnio nie wiedząc co mam teraz robić. Stałam tam dłuższą chwilę, póki zza płotu nie wyłoniła się głowa z ciemnoblond czupryną.
- Wskakujesz? Złapię cię, księżniczko.
Nie musiał powtarzać dwa razy, motywacja była wystarczająca. Nad ogrodzeniem pierwsza przeleciała moja torba, teraz była kolej na mnie. Stanęłam na palcach, aby chwycić górną krawędź i podciągnęłam się z całej siły.
- Nie było tak źle- pomyślałam przekładając nogi na drugą stronę. Wtedy spojrzałam na dół. Niby nic wielkiego, ale bez pomocy nie skoczę, nie mam mowy.
- Nie bój się- zachęcał mnie chłopak, stojąc z otwartymi ramionami.
Zamknęłam oczy i zsunęłam się z ogrodzenia. Chwilę później stałam już w objęciach Natha. To był idealny moment na pocałunek, rodem z tandetnego romansidła. Uniosłam głowę, a nasze usta znalazły się na tej samej wysokości. Ale on tylko szeroko się uśmiechnął. Podniósł z ziemi moją torbę i zawiesił mi ją na ramieniu.
- Chodź, mam dla ciebie niespodziankę- wyszeptał tuż obok mojego ucha, łaskocząc je oddechem.
Dopiero teraz oderwałam od niego wzrok i rozejrzałam się po miejscu, w którym się znaleźliśmy. Z moich ust wyrwało się ciche westchnienie. Wszędzie pełno kwiatów, lilie, chabry, róże wszelkiego koloru, goździki... Do tego kilkanaście drzew owocowych, a pod stopami soczyście zielona trawa.
- Tu jest pięknie. Już wiadomo dlaczego postarali się o tak wysokie ogrodzenie.
Po tych słowach zorientowałam się, że Nathana nie ma już obok mnie. Stał kawałek dalej, między dostojną gruszą a skupiskiem fioletowych goździków. Tuż za nim rozłożony był duży niebieski koc, który zdobiła taca pełna owoców oraz miseczka po brzegi wypełniona bitą śmietaną.
Wolnym krokiem zbliżyłam się do niego, wciąż oszołomiona tym, co dla mnie zrobił.
- Zapraszam. Te pyszności same się nie zjedzą- gestem ręki wskazał mi miejsce.
- Sam to wszystko przygotowałeś?- zapytałam, sadowiąc się obok śmietany.
- Sam- posłał mi promienny uśmiech.- A co podoba się?
- Ja już się nie mogę doczekać co uszykujesz na sobotę. Uchylisz rąbek tajemnicy?
Przysunął się do mnie, wciąż z uśmiechem na twarzy.- Nie ma mowy.
Dzięki Nathanowi odprężyłam się i zapomniałam o dzisiejszym sprawdzianie z historii. Byliśmy tylko my i nasz sekretny ogród. Rozmawialiśmy o sobie, naszych zainteresowaniach i planach na przyszłość. Dowiedziałam się, że jego pasją jest śpiew do tego umie grać na pianinie. Miłe zaskoczenie, bo mało który chłopak mówiłby o tym tak otwarcie.
- Zajmujesz się muzyką tak bardziej na poważnie czy raczej traktujesz to jak hobby?- oparłam głowę na dłoni i wgryzłam się w soczystą truskawkę.
- Z początku było to tylko zamiłowanie, ale z czasem przerodziło się w pasję. Teraz razem z czterema kumplami mamy zespół... A w każdym bądź razie mieliśmy- przerwał żeby wziąć kolejny gryz jabłka.- Ja wyjechałem do Polski, a oni zostali w Gloucester, w UK.
- Nie utrzymujecie już kontaktu?
- Nadal się przyjaźnimy. Odwiedzają mnie czasami- wyrzucił ogryzkę w trawę.- Może ich poznasz.
- Mam taką nadzieję.
- Weronika...
Uniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć. Nie spodziewałam się zobaczyć jego oczu zaledwie parę centymetrów przed sobą. - Tak?
- Lubię cię. Bardzo cię lubię.
Byłam stracona. Tak jak moja czerwona twarz.
- To jest nas dwoje- udało mi się wydukać zanim jego usta odszukały moje.
Smakował świeżymi owocami. Miał takie miękkie usta... Skarciłam się w myślach, że porównuje je do warg Harry'ego. Oni byli całkowicie różni. Nathan pewny siebie i przez to tak pociągający, a Harry uroczo nieśmiały, choć czasem też potrafił zawalczyć o swoje.
Odsunęłam się delikatnie żeby dyskretnie zetrzeć łzę płynącą po policzku. Po chwili poczułam opuszki palców głaszczące mój podbródek.
- Może to pytanie zabrzmi odrobinę dennie, ale czy chcesz się ze mną spotykać? Na stałe.
Uśmiechnęłam się i splatając nasze dłonie odpowiedziałam.- Nie było denne. W żadnym calu.
- Więc?
W tym momencie w mojej torbie rozbrzmiał dzwonek telefonu. Przez chwilę chciałam po prostu go odebrać, ale zmieniłam zdanie widząc imię przyjaciółki na wyświetlaczu. Oddzwonię do niej wieczorem.
Odrzuciłam połączenie przy okazji zerkając jeszcze na godzinę.
- O rany, jak późno. Kiedy ten czas tak szybko zleciał?- przejechałam dłonią po włosach.
- Musisz iść?
- Zobaczymy się jutro- z chwilą zawahania przysunęłam się do niego i delikatnie pocałowałam.- Dziękuję za wspaniałe popołudnie.
- Proszę bardzo, księżniczko. Leć już, ja posprzątam.
- Na razie- zawołałam przez ramię kierując się do ogrodzenia. Tym razem poszło mi dużo sprawniej z przedostaniem się na drugą stronę. Byłam zbyt szczęśliwa, żeby martwić się jakimś upadkiem. I mogę przysiąc, że opuszczone skrzydło szkoły w ciągu tych paru godzin stało się jakby jaśniejsze.
Ten rozdział z dedykacją dla bardzo dobrego przyjaciela.
Czasem miło tak razem ponarzekać i podzielić się nienawiścią do jednego wroga.
Zwłaszcza jeśli jest nim człowiek- gremlin XD
Dziękuję.
Na dzisiaj tyle, bo dosłownie ręce mi odpadają.
Dobranoc xx
Dziekuje :) rozdzial swiety a co do gremlina zabije jal tylko bedzie mozna :D a ty mi pomozesz. Jak ja go nienawidze...
OdpowiedzUsuńSlodki tez rozdzial ^^
OdpowiedzUsuńSiostra rozdzial swietny pisz nexta!!!
OdpowiedzUsuńA kto to gremlin? Moze tez go nienawidze :D
Przyjaciel...przyjaciel...znam go? Lubie? Ladny?
Rozdział słodki. Ten ogródek, piknik, pytanie, na które nie odpowiedziała :( Ale co z tego. Ciekawe co Nath wymyśli w sobotę ^^
OdpowiedzUsuńDo następnego
Anonim z podpisu
Lose my mind
(Ps.: U mnie pojawił się nowy rozdział, więc jeśli chcesz... stop-the-moment-by-tw.blogspot.pl )
świetny ten rozdział, bardzo mi się podoba ;3 taki uroczyy *.* Nathan jaki romantyk ^^ lubię to :D ciekawe co wymyśli na sobotę... ^^
OdpowiedzUsuńpisz szybko kolejny, mam nadzieję, że równie romantyczny ;D weny ;*
Świetny rozdział, ale... jak mogła nie odpowiedzieć Nath'owi ?
OdpowiedzUsuńI jeśli zakocha się w ich obu to ją chyba uduszę.
Świetną "randkę" wymyślił nasz chłopiec..:d
czekam na nn!
Zapraszam do mnie:
http://love-is-a-contradiction.blogspot.com/
Już dwie osoby nawiązują do tego, że Weronika nie odpowiedziała Nathanowi.
OdpowiedzUsuńLudzie spokojnie, na wszystko przyjdzie czas :)
Zapraszamy na fanpage o tematyce żużlowej :) https://www.facebook.com/SpeedwayManiac
OdpowiedzUsuńNo widzę, że Nathan zrobił się strasznie niegrzeczny ^^ Uciekać na piknik w trakcie lekcji?Nooo nieźle xD Ale to wszystko było dla Weroniki przez co nie dość, że wybaczam, to jeszcze gratuluję pomysłowości. :3 Mmm soczysta trawa, drzewa, kwiaty, kocyk, smakołyki, Nathan i Weronika... Mmmmm, czego chcieć więcej? :3 Normalnie rozpływałam się czytając ten rozdział, a uśmiech nie schodził z mojej twarzy nawet na sekundkę. :3 To było takie very, very sweet, że awwwww, aż nie wiem co powiedzieć.♥ Czy mi się wydaje i nie zrozumiałam tego, czy też Weronika nie odpowiedziała mu na pytanie o stałe spotkania? :< Pewności nie mam, ale mam nadzieję, że moze źle zrozumiałam xD Rozdział fantastyczny :* tak niesamowicie i magicznie piszesz, jestem doskonała w tym co robisz, tak przyjemnie się to czyta :3 Kocham :* Do następnego.♥
OdpowiedzUsuńHej :) U mnie pojawił sie next zapraszam stop-the-moment-by-tw.blogspot.com
OdpowiedzUsuńA kiedy będzie u ciebie? Czekam :)
Anonim z podpisu
Lose my mind
Siostrzyczko kochana masz wieeeelki talent i imagin cudowny...becze przez niego... Ale to nie byc istotne. Ja chciec rozdzial bo ja nie miec co czytac :*
OdpowiedzUsuń